Sweterki się doczekały

Wreszcie się zmobilizowałam i zrobiłam zdjęcia żółtej letniej bluzki:

I militarnego sweterka - mojego pierwszego wyrobu, który leży na mnie jak należy :P


Miny proszę mi wybaczyć, albowiem miałam dzień mrówczej pracy (pranie, drożdżówki z jagodami, układanie drewna do kominka na zimę) i zmordowana jestem. Na dodatek pstrykałam fotki samowyzwalaczem w czasie Bolkowej drzemki i łypałam co chwila czy młody śpi.
Beżowy "February Lady Sweater" czyli rozpinany robiony od góry jest w trakcie, tzn. korpus jest zrobiony do pasa, jeszcze jakieś 15 cm no i rękawy trzy czwarte. Ale najpierw pomyślało mi się bolerko jakieś ażurowe. Koncepcja już mi się w sumie wykluła, dzisiaj wieczorem może uda mi się zacząć, to zamieszczę tu zdjęcie.

Drzemka

Tak wygląda poranna drzemka pana Bolesława. Chustę typu kieszonka albo jak kto woli "pouch" szyłam sama z czegoś co okazało się być afrykańskim batikiem
przepis jak sporządzić taki zmyślny wynalazek wzięłam od Oppamamy. Bardzo fajnie się w niej nosi, a wzorek jest po prostu boski. I dzięki temu ręce mam wolne i buszuję swobodnie po sieci.

Kwiat jednej nocy



Zakwitła w Noc Świętojańską. Gardenia hodowana i pieszczona przeze mnie od sadzonki o takiej tyciej. I ten zapach ... Szkoda że tylko jeden kwiat.

Jagodzianki

Lato w końcu, chociaż na razie mocno deszczowe, zawitało i do nas. W ogródku obrodziły truskawki, a w niedzielę byliśmy pierwszy raz w tym roku na jagodach całą rodziną, łącznie z Bolkiem. Większość czasu młody przespał w chuście, dzięki temu nawet ja trochę nazbierałam. Szału nie ma, jak mówi mój małżonek, ale udało nam się przynieść tyle owoców, że na bułki starczyło. Przepis na ciasto pochodzi z serwisu Wielkie Żarcie, który uwielbiam i który jest dla mnie skarbnicą wiedzy, wyrocznią i biblią.


Bułki drożdżowe z jagodami
Składniki
  • 50 dag mąki
  • 3 żółtka
  • 1/2 szkl. cukru
  • 5dag drożdży
  • 2 szkl mleka
  • 1/2 kostki margaryny do pieczenia (roztopić)
  • cukier waniliowy
  • jagody ok. 1/2 litra
Drożdże rozpuścić w ciepłym mleku (ok. 1/2 szkl.), dodać 2 łyżeczki cukru i postawić w ciepłym miejscu - niech pracują. W tym czasie utrzeć żółtka z cukrem i cukrem waniliowym. Wysypać mąkę na stolnicę, dodawać stopniowo żółtka, resztę mleka, rozczyn drożdżowy i margarynę. Dobrze wyrobić, jeżeli ciasto jest zbyt twarde to można dodac mleka a jak zbyt rzadkie to trochę mąki. Dobrze wyrobione ciasto odstawić na ok 40 min do wyrośnięcia. Następnie odrywać od ciasta niewielkie kawałki, rozciągać w małe placki, na środek dając ok. łyżeczkę jagód (wcześniej posypanych cukrem i odrobiną mąki ziemniaczanej) i zlepiać na niewielkie bułeczki owalnego kształtu. Bułki układać na wysmarowanej blaszce, smarował białkiem i odstawić na kolejne 15 min do wyrośnięcia. Piec w nagrzanym do 180 st piekarniku około 25 - 30 minut. Po upieczeniu można polukrować lub posypać cukrem pudrem. Smacznego!

Na polu robótek też się ruszyło, czekam tylko na pogodę żeby porobić zdjęcia. Niestety chyba jeszcze trochę poczekam :/

Szlag by to ....

Mam ochotę gryźć i drapać. Czekałam na przesyłkę z wymiany igielników u Edy. Razem z nadawczynią, Eweliną, podejrzewałyśmy już Pocztę Polską o najgorsze zbrodnie. Na początku szanowna instytucja nie wiedziała czy przesyłka dotarła do mojego urzędu czy nie, ale sprawa się wyjaśniła. Przesyłkę pod moją nieobecność odebrała teściowa i ... o niej zapomniała. Żeby było ciekawiej to nie pamiętała zupełnie, gdzie ją położyła.
Szukałyśmy obie dwa dni przewracając dom do góry nogami. Dopiero wczoraj "mamusia" przypomniała sobie, że jak przyszedł listonosz to akurat wyrzucała pieluchy do śmietnika. Pieluchy białe, list biały, musiała się zamyślić i pieprznąć wszystko razem do pojemnika. A następnego dnia je opróżniali... Normalnie nie mam słów. Lubię moją teściową, wiem, że nie zrobiła tego specjalnie - po prostu to taki typ człowieka, który nie wie gdzie ma głowę, ale zła jestem strasznie. Szczególnie mi głupio ze względu na Ewkę - napracowała się dziewczyna nad igielnikiem, chciała zrobić przyjemność a tu taki klops. Nie z mojej winy ale i tak winna się czuję. Posiadania niewydarzonej teściowej. Zapowiedziałam teraz że jak mnie nie ma to absolutnie nic nie odbierać - niech zostawią awizo, ja sobie na pocztę podjadę i odbiorę. Teściowa proponowała, że zwróci mi kasę ale przecież tu nie o pieniądze chodzi, nawet nie umiałabym tego wycenić. Jednym słowem pech. Szlag by to trafił.

Zaległości

Nie chciałam wierzyć, kiedy doświadczone mamy mówiły mi, że najwięcej wolnego czasu ma się przy noworodku, bo tylko je i śpi. No i się sprawdziło. Bolcio ma już pół roku i nie mam czasu na nic. Trzeba już go zabawić, nakarmić łyżeczką bo z butli nie chce, podnieść, żeby świat z bliska pokazać. Nabyłam chustę do noszenia

(Nati tkana - kolor Amazonia) i teraz chodzimy na długie spacery do lasu, wizytujemy kolegów i koleżanki. Nie myślałam, że "chustowanie" to taka fajna sprawa - idę gdzie chcę, nie martwię się o wózek, że ciężki, że się nie zmieści. Jakby ktoś chciał więcej się dowiedzieć to polecam chustomanię i forum.
Robótkowo posucha straszna. Domówiłam brakujący motek do oliwkowego swetra i skończyłam go wreszcie bo leżał jak wyrzut sumienia. W sam raz pogoda się na swetry zrobiła, hehe. Rozpinanego z Loreny powoli przybywa

- skończyłam karczek, teraz ażur się robi i zaraz będę oddzielała rękawy. Muszę się jakoś zmotywować bo to ma być ubranie na to lato a nie na przyszłe.
Krzyżykowo też coś się ruszyło: igielnik na wymianę dotarł więc mogę go pokazać - to nie jest do końca to co chciałam ale w pewnym momencie projekt zaczął żyć własnym życiem i przestał współpracować z autorem. Prawie skończyłam kartkę na dzień matki z zestawu dołączonego do CardShop.

Tyle że dzień matki dawno za nami. Dzięki Bogu moja rodzicielka ma w czerwcu imieniny więc zostanie nią obdarzona z innej okazji.
Jestem cały czas pod wrażeniem poduszek różnorakich jakie tworzy Gazynia. A że moja mała kuzynka jest w szpitalu na chemioterapii (paskudna sprawa ale rokowania nie są złe...) wymyśliłam dla niej poduszkę - taką "za jeden uśmiech". Tutaj w trakcie powstawania
(wykorzystałam haft z kwiatową wróżką zrobiony w zeszłym roku) a ja mocno trzymam kciuki za Izę, żeby szybko wróciła do zdrowia.
Znowu coś jest z tymi zdjęciami, wszystkie powinny być w poziomie a ja za nic nie umiem tego naprawić. Na razie zostawiam tak jak jest i pokornie proszę o wybaczenie bo Młody marudzi z łóżeczka i muszę lecieć.