Tytuł tak na marginesie jako że dziś Światowy Dzień Kota a z moich obserwacji blogów robótkowych wynika że do znaków rozpoznawczych polskiej "handmejdki" należy kot. Otóż ja kota nie mam a nie mam bo nie lubię. Kocham za to psy, chociaż takiego zupełnie własnego się jeszcze nie dochowałam - mamy na razie wspólnorodzinnego owczarka niemieckiego w charakterze stróża obejścia i u teściów przez ścianę jest yorkshire terier z nieprawego łoża, który nasz dom traktuje jako dodatkowy. Myślę co pewien czas czy by sobie psa domowo-kanapowego nie nabyć, ale na myślach się kończy.
Pasiasty sweter dla Bolka skończyłam, w ramach przerabiania zapasów włóczek zaczęłam następny, tym razem rozpinany ale też raglan robiony w jednym kawałku. Chusta, chociaż jeszcze w trakcie, to już znalazła nową właścicielkę (koleżanka Ewa była, zobaczyła, wyprosiła), więc do planów dopisuję kolejną tym razem naprawdę dla siebie.
A propos chust: MalaGosia (witam krajankę ze świętokrzyskiego) - to jest wogóle pierwsza chusta jaką robię, ale myślę sobie tak: na drutach z żyłką jest wygodniej bo w każdym rzędzie dodajesz oczka przez co w pewnym momencie masz w robocie ponad 200 oczek, na drutach prostych mogłyby być bardzo ściśnięte i utrudniać dzierganie. Poza tym akurat ta chusta (nie wiem jak inne) jest robiona tak jakby z dwóch boków trójkąta równocześnie, czego na prostych drutach nie dałoby się chyba zrobić. Ale ekspertem nie jestem, to tylko takie moje luźne przemyślenia.
Przy okazji doszłam do wniosku że polubiłam robienie na drutach z żyłką, zwłaszcza po tym jak syn nauczył się wyjmować z aktualnej robótki jeden drut i uciekać z nim w siną dal, przyprawiając matkę o wzrost poziomu adrenaliny i hormonów stresu.
Aha, zebrałam się w końcu i uszyłam chustecznik, a nawet dwa. Mogłabym to robić seryjnie, tylko po co mi więcej niż jeden... Zdjęcia razem następnym
Pasiasty sweter dla Bolka skończyłam, w ramach przerabiania zapasów włóczek zaczęłam następny, tym razem rozpinany ale też raglan robiony w jednym kawałku. Chusta, chociaż jeszcze w trakcie, to już znalazła nową właścicielkę (koleżanka Ewa była, zobaczyła, wyprosiła), więc do planów dopisuję kolejną tym razem naprawdę dla siebie.
A propos chust: MalaGosia (witam krajankę ze świętokrzyskiego) - to jest wogóle pierwsza chusta jaką robię, ale myślę sobie tak: na drutach z żyłką jest wygodniej bo w każdym rzędzie dodajesz oczka przez co w pewnym momencie masz w robocie ponad 200 oczek, na drutach prostych mogłyby być bardzo ściśnięte i utrudniać dzierganie. Poza tym akurat ta chusta (nie wiem jak inne) jest robiona tak jakby z dwóch boków trójkąta równocześnie, czego na prostych drutach nie dałoby się chyba zrobić. Ale ekspertem nie jestem, to tylko takie moje luźne przemyślenia.
Przy okazji doszłam do wniosku że polubiłam robienie na drutach z żyłką, zwłaszcza po tym jak syn nauczył się wyjmować z aktualnej robótki jeden drut i uciekać z nim w siną dal, przyprawiając matkę o wzrost poziomu adrenaliny i hormonów stresu.
Aha, zebrałam się w końcu i uszyłam chustecznik, a nawet dwa. Mogłabym to robić seryjnie, tylko po co mi więcej niż jeden... Zdjęcia razem następnym
1 komentarze:
A powitać powitać;) co do chusty tokurka takmnie sie wyawało ze lepsiejsze sa tez drytu żyłkowe więc trzeba takowe nabyc :)Mam nadzieje, ze bede mogla liczyc na wszelkiego typu pomoc w dzierganiu gdyz ja dopiero na poczatku tej drogi (choc przyznam ze mnie wzieło okrutnie:))pozdrawiam
Prześlij komentarz