Zafundowałam sobie długi weekend w domu, bez jakichkolwiek wyjazdów. No prawie - wybrałam się z dzieckiem do przychodni na kontrolę i przeżyliśmy porażkę. Bolek nie dał się zważyć ani zmierzyć nie mówiąc już o badaniu. Nie krzyczał, nie płakał tylko kategoryczne "NIE" i długa w drzwi. Po 20 minutach pertraktacji i przekonywania, pani doktor orzekła że kawaler ma tzw. bunt dwulatka i po prostu trzeba to przeczekać. Faktycznie ostatnio pokazuje różki. A takie grzeczne dziecko z niego było :) Coś za coś, bo w przeciągu praktycznie dwóch miesięcy zaczął mówić i to od razu dłuższe wypowiedzi: "Widziałeś cio było, Lolek źrobił apsik, kurde bele nooo." Ogląda namiętnie wszystkie bajki z Bolkiem i Lolkiem, a to "kurde bele" gdzieś usłyszał i dodaje zawsze kiedy jest czymś zdziwony albo zachwycony.
Tak więc pełna nowych sił na Nowy Rok, najpierw skończę prace pozaczynane:
1) dwa obrazki krzyżykami o tematyce dziecięcej
2) bolerko na drutach, które trzeba tylko zszyć
3) szyjogrzej dla Bolka
a potem działam dalej z uśmiechem na ustach... :)
Aha, kanwę z RR wyślę do Aty w poniedziałek.